Dzisiaj przyszedł czas by się pochwalić sprzętem - jednym nieco starszym oraz drugim, najnowszą realizacją moich wizji (skąd mam takie wizje - nie powiem).
Korzenie pierwszego z moich cacek sięgają końca listopada ubiegłego roku, kiedy to opuścił mnie mój ukochany Ural. W przypływie smutku, desperacji i wkurwienia na czym świat stoi, znalazłem na pewnym portalu z rzeczami używanymi pierwszy lepszy sprzęt wizualnie nawiązujący do lat 50. Sprzedający, który zresztą sam ten rower "odrestaurował", sam nie wiedział co ma do sprzedania, utrzymując że "to chyba jakiś Romet". Wiadomo było za to, że rocznik jest 1978. O polskim pochodzeniu zaś świadczyć miała piasta, skądinąd bardzo ładna, sygnowana Łucznik 1967.
Dość szybko po zakupie okazało się, że rower to jednak dobrze zamaskowany Ural z szeregiem nieoryginalnych części. Nie minęło wiele czasu, a czarne "coś" z pomalowanymi srebrzanką elementami (kiera, korby) stało się niemal kopią tego, co straciłem...
Z zakupionego pojazdu niemal natychmiast wypieprzyłem doprowadzające mnie do szału "robione na zamówienie" drewniane pedały. Nie to, że wyglądały nieco ciulato (choć fakt, nie lubię takiego postarzania na siłę), one po prostu były niesprawne technicznie. Konkretnie, brakowało w nich łożysk, przez co wybór był: albo się kręci albo nie ma luzu. A minimalny luz w opcji "kręci się" można było chyba mierzyć w calach... Równie szybko zmieniłem łańcuch - wycieczka do serwisu ws. przeskakującego na zębach łańcucha skończyła się załamaniem rąk przez serwisanta, któremu brakło skali na przyrządzie do pomiarów rozciągnięcia łańcuchów. Na szczęście, za 20 zł znalazł mi szybko łańcuch zastępczy, który nakręcił już ponad 700 km przebiegu i dzielnie kręci dalej. W następnej kolejności Łucznika zastąpiła całkiem współczesna piasta 3-biegowa znanej japońskiej firmy na "sz" ;) Opony, żałośnie cienkie, zdarte i sparciałe także, już "na dzień dobry" trafiły na hasiok, zastąpione solidnymi, na 1,75" szerokimi.
Nowy Ural, po wielu popołudniach spędzonych na doprowadzaniu go do stanu pozwalającego uzyskać pożądany reprezentacyjny wygląd, pełną sprawność techniczną i nawiązać z nim bardziej intymną relację, obecnie wreszcie doszedł do etapu nie bycia ciągle porównywanym "do tego poprzedniego". Też jest nieziemsko wygodny, dostojny i stabilny. Jeszcze nie ideał ale już blisko...
Z grubszych różnic w stosunku do poprzedniego:
- niska kierownica (prawdopodobnie) z Ukrainy
- brak oryginalnych naklejek, ostał się jedynie metalowy znaczek na rurze sterowej
- siodełko bez sprężyny z przodu (ale też super wygodne)
- brak oświetlenia na dynamo - na przód zakupiłem 'nowoczesną' plastikową lampkę LED, ale z pomocą czarnego lakieru i pędzla doprowadziłem ją do wyglądu klasyka ;)
Dopiero niespełna 2 tygodnie temu ogarnąłem do niego przedni hamulec...
Krótka specyfikacja:
Rama: Ural
Widelec: Ural
Korba: ХВЗ (Ukraina, Ural itp.)
Przerzutka/manetka: Shimano Nexus-3 (torpedo; zębatka 19 z.)
Hamulec przód: Romet (wykręcony niegdyś z Zenita), klamka: Romet (z tego samego Zenita)
Koła: Stal, 28 cali
Opony: Vittoria Randonneur 50-622 (polecam, dość drogie ale zajebiste. I w szynę tramwajową nie wpadnie ;)
Drugi sprzęt jest bardzo odległym skutkiem rozbicia mojej szosy rok temu. Rama, którą musiałem wstawić w miejsce tej uszkodzonej okazała się nieco za długa, co czyniło jazdę bardzo niewygodną. Niech se szosowcy mądrują co chcą, ale mnie na dłuższą metę po prostu napierdalały plecy... Jednocześnie, od jesieni kiełkowała we mnie wizja roweru szosowo-miejskiego w stylu, rzecz jasna, retro. Ostatecznie dojrzała kiedy zobaczyłem zdjęcia rowerów wyposażonych w "odwrócone" klamki hamulcowe, typowe dla klasycznych motocykli z lat 30. ubiegłego stulecia... "To jest to!", pomyślałem. Następnie szybko udało mi się ogarnąć, że takie klamki są bez trudu dostępne i produkowane obecnie z przeznaczeniem do szosowych kierownic typu "bycze rogi", używanych dość powszechnie w czasówkach. co więcej, najtańsze z nich zaczynały się na poziomie 70-kilku złociszy za komplet, zupełnie przyzwoicie!
Kiedy już klamki zakupiłem i powziąłem decyzję o przebudowie, zacząłem gromadzić resztę elementów koniecznych w całej układance, tj. kierownicę, siodło, błotniki, itd. Przy okazji, udało mi się wreszcie znaleźć sztycę w potrzebnym mi, rzadkim rozmiarze 24mm (wcześniej siodło mocowałem na przejściówce-samoróbce z rurki namiotowej z rdzeniem drewnianym dla wzmocnienia; skrzypiało toto jak parkiet u babci...). Nie ma się co rozpisywać, efekt widoczny na zdjęciach. Rama pierwotnie była jasnozielona, a jej przemalowanie było najtrudniejszym i najbardziej czasochłonnym etapem prac.
Krótka specyfikacja roweru:
Rama: IFA Diamant Rennsport, rozmiar: 56cm
Widelec: Stal, chromowany
Koła: rafki Alu, cholera wie jakie;
Opony - Przód: Continental Cityride 32-622, Tył: Kenda Kwest 28-622 (za wąska na miasto, planuję zmianę na minimum 35mm grubości)
Hamulce: Weinmann Type 810
Klamki: Tektro RX 4.1.
Przerzutka tył: Huret Allvit, manetka Sachs-Huret
Przerzutka przód: brak, ale blat dwutarczowy, na stałe ustawiony na dużym trybie (52 zęby)
Piasta tył: Sachs, 5 rz., 14-28 zębów
Piasta przód: cholera wie co ale ładna ;)
Korby: Custom
Kierownica: jakaś miejska Made in France, szer. 560 mm
Siodełko: skórzane Made in DDR
Jak widać, rowery pochodzą w dużej części z nieistniejących już państw. Młodszym czytelnikom polecam poguglać za hasłami "Związek Radziecki" i "Niemiecka Republika Demokratyczna"...
Teraz zastanawiam się jak nazwać swojego nowego 'szybkopomykacza' i co zrobić z kubikiem części, śrubek, blaszek i innych dupereli które mi się teraz po domu walają, a żal po prostu wyciepnąć. Zanim wystawię na allegro, daję tu propozycję dla chętnych. Na zbyciu mam przede wszystkim:
- piasta tylna Łucznik, rok prod. 1967 z kompletem prawie nowych szprych z nyplami do koła 28", stan bdb
- piasta tylna ХВЗ do Ukrainy/Urala z zębatką, stan dobry
- klamki szosowe Tektro (model nieznany), czarne, stan bdb (widoczne na przedostatnim zdjęciu)
- kierownica "baranek", aluminiowa, goła, tj. bez owijki, dość usyfiona klejem od owijki
Oddam za marne grosze (kierownicę to nawet za darmo jak ktoś się po nią sam pofatyguje do Kato) bo mi zaczyna miejsca brakować, więc jak by kto był chętny to pisać!
Korzenie pierwszego z moich cacek sięgają końca listopada ubiegłego roku, kiedy to opuścił mnie mój ukochany Ural. W przypływie smutku, desperacji i wkurwienia na czym świat stoi, znalazłem na pewnym portalu z rzeczami używanymi pierwszy lepszy sprzęt wizualnie nawiązujący do lat 50. Sprzedający, który zresztą sam ten rower "odrestaurował", sam nie wiedział co ma do sprzedania, utrzymując że "to chyba jakiś Romet". Wiadomo było za to, że rocznik jest 1978. O polskim pochodzeniu zaś świadczyć miała piasta, skądinąd bardzo ładna, sygnowana Łucznik 1967.
Dość szybko po zakupie okazało się, że rower to jednak dobrze zamaskowany Ural z szeregiem nieoryginalnych części. Nie minęło wiele czasu, a czarne "coś" z pomalowanymi srebrzanką elementami (kiera, korby) stało się niemal kopią tego, co straciłem...
Z zakupionego pojazdu niemal natychmiast wypieprzyłem doprowadzające mnie do szału "robione na zamówienie" drewniane pedały. Nie to, że wyglądały nieco ciulato (choć fakt, nie lubię takiego postarzania na siłę), one po prostu były niesprawne technicznie. Konkretnie, brakowało w nich łożysk, przez co wybór był: albo się kręci albo nie ma luzu. A minimalny luz w opcji "kręci się" można było chyba mierzyć w calach... Równie szybko zmieniłem łańcuch - wycieczka do serwisu ws. przeskakującego na zębach łańcucha skończyła się załamaniem rąk przez serwisanta, któremu brakło skali na przyrządzie do pomiarów rozciągnięcia łańcuchów. Na szczęście, za 20 zł znalazł mi szybko łańcuch zastępczy, który nakręcił już ponad 700 km przebiegu i dzielnie kręci dalej. W następnej kolejności Łucznika zastąpiła całkiem współczesna piasta 3-biegowa znanej japońskiej firmy na "sz" ;) Opony, żałośnie cienkie, zdarte i sparciałe także, już "na dzień dobry" trafiły na hasiok, zastąpione solidnymi, na 1,75" szerokimi.
Nowy Ural, po wielu popołudniach spędzonych na doprowadzaniu go do stanu pozwalającego uzyskać pożądany reprezentacyjny wygląd, pełną sprawność techniczną i nawiązać z nim bardziej intymną relację, obecnie wreszcie doszedł do etapu nie bycia ciągle porównywanym "do tego poprzedniego". Też jest nieziemsko wygodny, dostojny i stabilny. Jeszcze nie ideał ale już blisko...
Z grubszych różnic w stosunku do poprzedniego:
- niska kierownica (prawdopodobnie) z Ukrainy
- brak oryginalnych naklejek, ostał się jedynie metalowy znaczek na rurze sterowej
- siodełko bez sprężyny z przodu (ale też super wygodne)
- brak oświetlenia na dynamo - na przód zakupiłem 'nowoczesną' plastikową lampkę LED, ale z pomocą czarnego lakieru i pędzla doprowadziłem ją do wyglądu klasyka ;)
Dopiero niespełna 2 tygodnie temu ogarnąłem do niego przedni hamulec...
Krótka specyfikacja:
Rama: Ural
Widelec: Ural
Korba: ХВЗ (Ukraina, Ural itp.)
Przerzutka/manetka: Shimano Nexus-3 (torpedo; zębatka 19 z.)
Hamulec przód: Romet (wykręcony niegdyś z Zenita), klamka: Romet (z tego samego Zenita)
Koła: Stal, 28 cali
Opony: Vittoria Randonneur 50-622 (polecam, dość drogie ale zajebiste. I w szynę tramwajową nie wpadnie ;)
Tutaj jeszcze przed zmianą pedałów, korb i piasty ale już z lampą i nowymi oponami.
Drugi sprzęt jest bardzo odległym skutkiem rozbicia mojej szosy rok temu. Rama, którą musiałem wstawić w miejsce tej uszkodzonej okazała się nieco za długa, co czyniło jazdę bardzo niewygodną. Niech se szosowcy mądrują co chcą, ale mnie na dłuższą metę po prostu napierdalały plecy... Jednocześnie, od jesieni kiełkowała we mnie wizja roweru szosowo-miejskiego w stylu, rzecz jasna, retro. Ostatecznie dojrzała kiedy zobaczyłem zdjęcia rowerów wyposażonych w "odwrócone" klamki hamulcowe, typowe dla klasycznych motocykli z lat 30. ubiegłego stulecia... "To jest to!", pomyślałem. Następnie szybko udało mi się ogarnąć, że takie klamki są bez trudu dostępne i produkowane obecnie z przeznaczeniem do szosowych kierownic typu "bycze rogi", używanych dość powszechnie w czasówkach. co więcej, najtańsze z nich zaczynały się na poziomie 70-kilku złociszy za komplet, zupełnie przyzwoicie!
Kiedy już klamki zakupiłem i powziąłem decyzję o przebudowie, zacząłem gromadzić resztę elementów koniecznych w całej układance, tj. kierownicę, siodło, błotniki, itd. Przy okazji, udało mi się wreszcie znaleźć sztycę w potrzebnym mi, rzadkim rozmiarze 24mm (wcześniej siodło mocowałem na przejściówce-samoróbce z rurki namiotowej z rdzeniem drewnianym dla wzmocnienia; skrzypiało toto jak parkiet u babci...). Nie ma się co rozpisywać, efekt widoczny na zdjęciach. Rama pierwotnie była jasnozielona, a jej przemalowanie było najtrudniejszym i najbardziej czasochłonnym etapem prac.
Krótka specyfikacja roweru:
Rama: IFA Diamant Rennsport, rozmiar: 56cm
Widelec: Stal, chromowany
Koła: rafki Alu, cholera wie jakie;
Opony - Przód: Continental Cityride 32-622, Tył: Kenda Kwest 28-622 (za wąska na miasto, planuję zmianę na minimum 35mm grubości)
Hamulce: Weinmann Type 810
Klamki: Tektro RX 4.1.
Przerzutka tył: Huret Allvit, manetka Sachs-Huret
Przerzutka przód: brak, ale blat dwutarczowy, na stałe ustawiony na dużym trybie (52 zęby)
Piasta tył: Sachs, 5 rz., 14-28 zębów
Piasta przód: cholera wie co ale ładna ;)
Korby: Custom
Kierownica: jakaś miejska Made in France, szer. 560 mm
Siodełko: skórzane Made in DDR
A poniżej stan z przed przebudowy...
Jak widać, rowery pochodzą w dużej części z nieistniejących już państw. Młodszym czytelnikom polecam poguglać za hasłami "Związek Radziecki" i "Niemiecka Republika Demokratyczna"...
Teraz zastanawiam się jak nazwać swojego nowego 'szybkopomykacza' i co zrobić z kubikiem części, śrubek, blaszek i innych dupereli które mi się teraz po domu walają, a żal po prostu wyciepnąć. Zanim wystawię na allegro, daję tu propozycję dla chętnych. Na zbyciu mam przede wszystkim:
- piasta tylna Łucznik, rok prod. 1967 z kompletem prawie nowych szprych z nyplami do koła 28", stan bdb
- piasta tylna ХВЗ do Ukrainy/Urala z zębatką, stan dobry
- klamki szosowe Tektro (model nieznany), czarne, stan bdb (widoczne na przedostatnim zdjęciu)
- kierownica "baranek", aluminiowa, goła, tj. bez owijki, dość usyfiona klejem od owijki
Oddam za marne grosze (kierownicę to nawet za darmo jak ktoś się po nią sam pofatyguje do Kato) bo mi zaczyna miejsca brakować, więc jak by kto był chętny to pisać!