Żadne ścieżki, żadne kaski, żadne kamizelki ani nawet kontrole trzeźwości rowerzystów nie pomogą dopóki kierowcy nadal będą mieć się za święte krowy i zapierdalać jak pojebani. Oto dowód.
Dopóki nie zrozumieją, że ograniczenia prędkości są po to, żeby ICH chronić przed zabiciem innego człowieka. Nie docierają do nich argumenty o ochronie innych uczestników ruchu, więc chyba trzeba im kłaść łopatą do głów, że te "bezsensowne" ograniczenia prędkości na ulicach są dla ICH własnego dobra. Tak samo jak inne "durne" przepisy np. o przepuszczaniu pieszych na przejściach, rowerzystów na przejazdach, ustępowaniu pierwszeństwa na skrzyżowaniach itd.
Co poniektóre mądrale twierdzą, że prędkość nie zabija tylko jej nagłe wytracenie. Nie ma bardziej egoistycznego spojrzenia na tą kwestię. Zapomina ona o jednej zasadniczej kwestii. O innych uczestnikach ruchu. Prędkość, owszem, nie zabije ciebie. Zabije za to pieszego, rowerzystę, motorowerzystę, motocyklistę, a nawet kierowcę innego auta (uderzonego w bok). "Bezpieczna" prędkość innego kierowcy równie bezwzględnie zabije też, w sprzyjających okolicznościach, mądralę w jego blachosmrodzie.
Kierowco, weź się pierdolnij w ten pusty łeb zanim jeszcze raz powiesz "prędkość nie zabija". A jeżeli zapragniesz wcielić to w życie, sprawdź to najpierw na sobie.
Drugi dowód.
"Durny przepis" o przepuszczaniu pieszych na przejściach i rowerzystów na przejazdach rowerowych.
Tak, to też ma was, debile za kółkiem, chronić przed zabiciem człowieka. Chyba nie chcecie być zabójcami, nie? Na drodze, zwłaszcza już w mieście, nie jesteście sami! I nie jesteście świętymi krowami, żeby na was uważać i podporządkowywać temu każdy krok naszego życia. Przepisy jasno stanowią gdzie jest wasze miejsce i kiedy to inni mają na was uważać. W innych przypadkach to wy macie uważać na pozostałych. I tak macie za dużo praw jak na ludzi obsługujących potencjalne narzędzia zbrodni, bo np. posiadacze broni nie mogą liczyć na to, że ktokolwiek będzie, zamiast nich, uznany za winnego swojej śmierci z powodu umyślnego niezejścia z linii strzału. Nawet na strzelnicy.
Wszelkie inwektywy tyczą się wyłącznie osób łamiących z własnej głupoty ww. przepisy, nie zaś ogółu kierowców. Wszelki wyraz oburzenia będzie traktowany jako głos 'osoby wywołanej do odpowiedzi' ergo, jako przyznanie się do winy.
Dopóki nie zrozumieją, że ograniczenia prędkości są po to, żeby ICH chronić przed zabiciem innego człowieka. Nie docierają do nich argumenty o ochronie innych uczestników ruchu, więc chyba trzeba im kłaść łopatą do głów, że te "bezsensowne" ograniczenia prędkości na ulicach są dla ICH własnego dobra. Tak samo jak inne "durne" przepisy np. o przepuszczaniu pieszych na przejściach, rowerzystów na przejazdach, ustępowaniu pierwszeństwa na skrzyżowaniach itd.
Co poniektóre mądrale twierdzą, że prędkość nie zabija tylko jej nagłe wytracenie. Nie ma bardziej egoistycznego spojrzenia na tą kwestię. Zapomina ona o jednej zasadniczej kwestii. O innych uczestnikach ruchu. Prędkość, owszem, nie zabije ciebie. Zabije za to pieszego, rowerzystę, motorowerzystę, motocyklistę, a nawet kierowcę innego auta (uderzonego w bok). "Bezpieczna" prędkość innego kierowcy równie bezwzględnie zabije też, w sprzyjających okolicznościach, mądralę w jego blachosmrodzie.
Kierowco, weź się pierdolnij w ten pusty łeb zanim jeszcze raz powiesz "prędkość nie zabija". A jeżeli zapragniesz wcielić to w życie, sprawdź to najpierw na sobie.
Drugi dowód.
"Durny przepis" o przepuszczaniu pieszych na przejściach i rowerzystów na przejazdach rowerowych.
Tak, to też ma was, debile za kółkiem, chronić przed zabiciem człowieka. Chyba nie chcecie być zabójcami, nie? Na drodze, zwłaszcza już w mieście, nie jesteście sami! I nie jesteście świętymi krowami, żeby na was uważać i podporządkowywać temu każdy krok naszego życia. Przepisy jasno stanowią gdzie jest wasze miejsce i kiedy to inni mają na was uważać. W innych przypadkach to wy macie uważać na pozostałych. I tak macie za dużo praw jak na ludzi obsługujących potencjalne narzędzia zbrodni, bo np. posiadacze broni nie mogą liczyć na to, że ktokolwiek będzie, zamiast nich, uznany za winnego swojej śmierci z powodu umyślnego niezejścia z linii strzału. Nawet na strzelnicy.
Wszelkie inwektywy tyczą się wyłącznie osób łamiących z własnej głupoty ww. przepisy, nie zaś ogółu kierowców. Wszelki wyraz oburzenia będzie traktowany jako głos 'osoby wywołanej do odpowiedzi' ergo, jako przyznanie się do winy.