Dobra kontynuacja do poprzedniego posta...
Propozycja podwyżki mandatów.
Odpowiedzi (p)osłów:
Sławomir Kopyciński (RP):
"Trzeba bezpieczeństwo zwiększać przez budowę szerszych i bezpieczniejszych dróg, bezkolizyjnych skrzyżowań czy zjazdów, a nie przez karanie kierowców", "czasami trzeba przekroczyć prędkość o 10-20 km/godz., żeby dostosować się do warunków na drodze. Karanie nic nie daje. I tak doszliśmy do pewnych granic absurdu", "Taka jazda z przesadnie niską prędkością (zgodnie z przepisami - przyp. red.) powoduje też sytuacje, że kierowcy są najeżdżani z tyłu albo w niebezpieczny sposób wyprzedani"
Podziwiam żelazną logikę pana posła. Reasumując, skoro wszyscy jeżdżą nieprzepisowo, to należy zachęcić tych, którzy jadą jednak w zgodzie z literą prawa do dostosowania się do reszty stada. Genialne. Pierwsze zdanie też mnie intryguje. Postulat budowy bezkolizyjnych, szerokich i bezpiecznych dróg rowerowych to "postawa roszczeniowa". Taki sam postulat wobec dróg, po prostu dróg, to zwiększenie bezpieczeństwa.
Co do prędkości, odsyłam do poprzedniego posta. A pana posła do czubków.
Andrzej Halicki (PO):
"Większy mandat nie stworzy większego bezpieczeństwa - uważa Halicki. - Większe bezpieczeństwo związane jest z lepszym szkoleniem kierowców czy ich większą świadomością co do własnych możliwości", "Punkty i mandaty razem to już poważne ostrzeżenie i kara dla tych, którzy chcą brawurowo jeździć"
Bardzo pozytywistyczne (praca u podstaw, uświadamianie itp.) podejście posła Halickiego może byłoby i właściwe, gdyby nie jeden drobiazg - weź pan to całe bydło skutecznie wyszkol i uświadom choćby i w jeden cały rok! Powodzenia.
Mariusz Błaszczak (PiS):
"Statystyki pokazują, że mamy jedne z najniższych mandatów w Europie. Jednocześnie w wypadkach ginie w Polsce najwięcej osób. To nie przekonuje Mariusza Błaszczaka z Prawa i Sprawiedliwości. - Najniżej w Europie też zarabiamy, prawda? - pyta retorycznie Błaszczak. - To, że ginie wiele ludzi na drogach, to rzeczywiście jest problem, ale to wynika m.in. z tego, że rząd zapowiadał, że wybuduje 1300 km autostrad, a wybudował tylko 600 km - wytyka polityk opozycji. Mariusz Błaszczak nie zgadza się na wyższe mandaty. - Ja uważam, że to brutalny sposób załatania dziury budżetowej - kwituje."
PiSeł Płaszczak już od dawna jest znany ze swojej filozofii "wina Tuska". A patrząc z innej strony, liczba ofiar wypadków rośnie niezależnie od liczby kilometrów magicznych autostrad. Bo niestety one nie rozwiązują całego problemu. Nie wysysają ruchu z miast, nie łączą wiosek z innymi wioskami ani z miastami powiatowymi. A wielce państwo politykowie wraz z wieloma domorosłymi teoretykami bezpieczeństwa ruchu drogowego od lat zachowują się jakby do wypadków śmiertelnych dochodziło wyłącznie na drogach z góra dwucyfrowymi numerami i faktycznie lekarstwem na to mogło być wybudowanie siatki autoban. Jakby nie było wypadków w miastach, wsiach i na terenach położonych pomiędzy wsiami i miastami. O prędkości pisałem w poprzednim poście i nie mam ochoty do tego wracać po raz kolejny.
Jeszcze jedno kłamstewko nam się tu wkradło. Nie zarabiamy wcale najniżej w Europie ani nawet w EU. Popatrzmy choćby na Rumunię, Bułgarię, Łotwę, Litwę... Czechy, Słowacja, Węgry, Slowenia są od nas lepsze o maksymalnie o kilka procent, a wiele zależy tu od dziennego kursu korony/euro/forinta.
Moja opinia:
Należy się wzorować na systemach państw osiągających najlepsze wyniki we wskaźnikach bezpieczeństwa na drogach. W Niemczech i paru innych krajach za znaczne przekroczenie prędkości traci się na kilka miesięcy prawo jazdy. Mandaty są tam też znacznie wyższe. Co do kwot, uważam, że w kwestii prędkości powinny rosnąć w postępie geometrycznym.
Np.
przekroczenie do 10 km/h - 100 zł (kwota bazowa),
do 20 km/h - 2x kwota bazowa,
do 30 km/h - 4x kwota bazowa,
do 40 km/h - 8x kwota bazowa,
do 50 km/h - 16x kwota bazowa.
Ponad 50 km/h - kwota bazowa razy 32 i utrata prawa jazdy na 3 miesiące.
Sorry, przekroczenie o ponad 50 km/h oznacza co najmniej jazdę ponad 100 km/h w terenie zabudowanym, 140 km/h poza zabudowanym i 190 km/h na autostradzie. Za taki debilizm należy prawo jazdy odbierać prewencyjnie. Za recydywę - dożywotnio. Do tego 15x kwota bazowa za przejechanie na czerwonym świetle, wyprzedzanie samochodu, który przepuszcza pieszych na przejściu i za jeszcze kilka innych wykroczeń.
A jak kogoś nie stać na tak drogie mandaty? To niech jeździ, kurwa, przepisowo! To wcale nie jest takie trudne.
Spytacie czemu nie jestem taki surowy dla rowerzystów i pieszych? Nie powiem nic nowego. Tylko powiedzcie ile osób zabili w ostatnich latach rowerzyści, a ilu kierowcy samochodów. Zgodnie z założeniem, że wysokość kary powinna być proporcjonalna do stwarzanego zagrożenia, odpowiedź nasuwa się sama.
Propozycja podwyżki mandatów.
Odpowiedzi (p)osłów:
Sławomir Kopyciński (RP):
"Trzeba bezpieczeństwo zwiększać przez budowę szerszych i bezpieczniejszych dróg, bezkolizyjnych skrzyżowań czy zjazdów, a nie przez karanie kierowców", "czasami trzeba przekroczyć prędkość o 10-20 km/godz., żeby dostosować się do warunków na drodze. Karanie nic nie daje. I tak doszliśmy do pewnych granic absurdu", "Taka jazda z przesadnie niską prędkością (zgodnie z przepisami - przyp. red.) powoduje też sytuacje, że kierowcy są najeżdżani z tyłu albo w niebezpieczny sposób wyprzedani"
Podziwiam żelazną logikę pana posła. Reasumując, skoro wszyscy jeżdżą nieprzepisowo, to należy zachęcić tych, którzy jadą jednak w zgodzie z literą prawa do dostosowania się do reszty stada. Genialne. Pierwsze zdanie też mnie intryguje. Postulat budowy bezkolizyjnych, szerokich i bezpiecznych dróg rowerowych to "postawa roszczeniowa". Taki sam postulat wobec dróg, po prostu dróg, to zwiększenie bezpieczeństwa.
Co do prędkości, odsyłam do poprzedniego posta. A pana posła do czubków.
Andrzej Halicki (PO):
"Większy mandat nie stworzy większego bezpieczeństwa - uważa Halicki. - Większe bezpieczeństwo związane jest z lepszym szkoleniem kierowców czy ich większą świadomością co do własnych możliwości", "Punkty i mandaty razem to już poważne ostrzeżenie i kara dla tych, którzy chcą brawurowo jeździć"
Bardzo pozytywistyczne (praca u podstaw, uświadamianie itp.) podejście posła Halickiego może byłoby i właściwe, gdyby nie jeden drobiazg - weź pan to całe bydło skutecznie wyszkol i uświadom choćby i w jeden cały rok! Powodzenia.
Mariusz Błaszczak (PiS):
"Statystyki pokazują, że mamy jedne z najniższych mandatów w Europie. Jednocześnie w wypadkach ginie w Polsce najwięcej osób. To nie przekonuje Mariusza Błaszczaka z Prawa i Sprawiedliwości. - Najniżej w Europie też zarabiamy, prawda? - pyta retorycznie Błaszczak. - To, że ginie wiele ludzi na drogach, to rzeczywiście jest problem, ale to wynika m.in. z tego, że rząd zapowiadał, że wybuduje 1300 km autostrad, a wybudował tylko 600 km - wytyka polityk opozycji. Mariusz Błaszczak nie zgadza się na wyższe mandaty. - Ja uważam, że to brutalny sposób załatania dziury budżetowej - kwituje."
PiSeł Płaszczak już od dawna jest znany ze swojej filozofii "wina Tuska". A patrząc z innej strony, liczba ofiar wypadków rośnie niezależnie od liczby kilometrów magicznych autostrad. Bo niestety one nie rozwiązują całego problemu. Nie wysysają ruchu z miast, nie łączą wiosek z innymi wioskami ani z miastami powiatowymi. A wielce państwo politykowie wraz z wieloma domorosłymi teoretykami bezpieczeństwa ruchu drogowego od lat zachowują się jakby do wypadków śmiertelnych dochodziło wyłącznie na drogach z góra dwucyfrowymi numerami i faktycznie lekarstwem na to mogło być wybudowanie siatki autoban. Jakby nie było wypadków w miastach, wsiach i na terenach położonych pomiędzy wsiami i miastami. O prędkości pisałem w poprzednim poście i nie mam ochoty do tego wracać po raz kolejny.
Jeszcze jedno kłamstewko nam się tu wkradło. Nie zarabiamy wcale najniżej w Europie ani nawet w EU. Popatrzmy choćby na Rumunię, Bułgarię, Łotwę, Litwę... Czechy, Słowacja, Węgry, Slowenia są od nas lepsze o maksymalnie o kilka procent, a wiele zależy tu od dziennego kursu korony/euro/forinta.
Moja opinia:
Należy się wzorować na systemach państw osiągających najlepsze wyniki we wskaźnikach bezpieczeństwa na drogach. W Niemczech i paru innych krajach za znaczne przekroczenie prędkości traci się na kilka miesięcy prawo jazdy. Mandaty są tam też znacznie wyższe. Co do kwot, uważam, że w kwestii prędkości powinny rosnąć w postępie geometrycznym.
Np.
przekroczenie do 10 km/h - 100 zł (kwota bazowa),
do 20 km/h - 2x kwota bazowa,
do 30 km/h - 4x kwota bazowa,
do 40 km/h - 8x kwota bazowa,
do 50 km/h - 16x kwota bazowa.
Ponad 50 km/h - kwota bazowa razy 32 i utrata prawa jazdy na 3 miesiące.
Sorry, przekroczenie o ponad 50 km/h oznacza co najmniej jazdę ponad 100 km/h w terenie zabudowanym, 140 km/h poza zabudowanym i 190 km/h na autostradzie. Za taki debilizm należy prawo jazdy odbierać prewencyjnie. Za recydywę - dożywotnio. Do tego 15x kwota bazowa za przejechanie na czerwonym świetle, wyprzedzanie samochodu, który przepuszcza pieszych na przejściu i za jeszcze kilka innych wykroczeń.
A jak kogoś nie stać na tak drogie mandaty? To niech jeździ, kurwa, przepisowo! To wcale nie jest takie trudne.
Spytacie czemu nie jestem taki surowy dla rowerzystów i pieszych? Nie powiem nic nowego. Tylko powiedzcie ile osób zabili w ostatnich latach rowerzyści, a ilu kierowcy samochodów. Zgodnie z założeniem, że wysokość kary powinna być proporcjonalna do stwarzanego zagrożenia, odpowiedź nasuwa się sama.