Mej radości nie powinno być końca. Otóż znowu Teoretycy Cyklizmu chcą mi zrobić dobrze! Ale wcale mnie to nie cieszy. Dlaczego nie lubię, gdy ktoś mi na siłę robi dobrze już kiedyś pisałem. Niestety ten przypadek wygląda co najmniej równie źle jak i te wcześniej opisane. Będzie ostro, bo niestety polityczna poprawność to nie jest dobra droga. Po prostu czasem trzeba powiedzieć wprost co się o czymś myśli. Jeśli kogoś rażą wulgaryzmy, niech je pomija we własnym zakresie.
Niby co w tym złego? Ot, rowerzysta ma się upewnić czy nic w niego nie wjedzie... Ale, ale. Czy kogoś tu czasem zdrowo nie pojebało? Rowerzysta na przejeździe rowerowymz sygnalizacją świetlną, mając bezwzględne pierwszeństwo ma się zatrzymywać? Czy to nie tak, jakby kazać pociągom zatrzymywać się przed wszystkimi strzeżonymi przejazdami kolejowymi bo a nuż dróżnik zasnął? No, pojebane jak nic...
A dlaczego nie wprowadzić obowiązku by to samochody zatrzymywały się przed KAŻDYM przejściem dla pieszych i przejazdem rowerowym, niezależnie nawet czy ktoś na nie wchodzi/wjeżdża czy nie? Przecież, zgodnie z prawem, pieszy na przejściu i rowerzysta na przejeździe mają pierwszeństwo. Tak, jak pociąg na swoim przejeździe. Niech się zatrzymują również gdy mają zielone światło. Tak, rozszerzmy to jeszcze na zwykłe skrzyżowania - każde auto ma się zatrzymać przed każdym skrzyżowaniem, również tym z sygnalizacją świetlną, także kiedy świeci się zielone! Ot co! Wiadomo przecież, że niektórzy kierowcy przejeżdżają czasem na czerwonym, więc gdyby taki obowiązek istniał, znacznie spadłaby liczba wypadków i ich ofiar.
Popierdolony pomysł, nie? Niby na szczęście fikcyjny, ale niestety dokładnie tak samo kretyński jak ten rzeczywisty.
Ten prawdziwy jest jeszcze dodatkowo sprzeczny z podpisaną i niedawno wreszcie wcieloną u nas w życie Konwencją Wiedeńską o ruchu drogowym czyli sama idea jego publicznego przedstawienia źle świadczy o yntelygencji i woli pomysłodawców. Inwektyw wobec nich nie używam tylko dlatego, że nie uśmiecha mi się być ciąganym po sądach za pomówienie czy inne urażenie dumy i godności osobistej (a nasiposłowie znani są ze swej wiary we własną nieomylność w kwestii tego, czego ciemny lud do szczęścia potrzebuje). Więc nie będę ich nazywał bezmózgami ani kretynami, ani niedorozwojami, ani pojebami, ani nawet ignorantami. W końcu większość z nas, rowerzystów-praktyków i tak to właśnie robi w myślach.
Co do merytoryki:
- ciekawe któreż to rozwiązania skandynawskie i holenderskie są niby podobne do tego gówna, które wyszło spod rąk (dup?) grupy pod kierownictwem pani Bublewicz?
- jaki związek ze wspomnianą przezposła Jasińskiego mentalnością mają przepisy? Dura lex, sed lex. Kierowca dostałby blankiet na dwie albo i pięć stów (przecież podwyżka mandatów też by pozytywnie na bezpieczeństwo wpłynęła) raz, drugi, trzeci i mentalność by się elegancko do jewropejskich standardów dostosowała. Ale wtedy policja ani Straż Miejska nie miałyby czasu na zamykanie kryminalistów spokojnie pijących piwo w parku, jadących po piwku do domu, przejeżdżających przez przejścia dla pieszych itd. A i tak już od dawna nie ma czasu na łapanie skurwieli napadających na przechodniów za niepoczęstowanie papierosem albo piątalem.
- "Dziś skręcający w prawo kierowca nie ma pewności, czy nie potrąci pędzącego po przejeździe rowerzysty". No, ja piedolę... Od kiedy to rowerzyści (czy piesi) mają się przejmować komfortem psychicznym kierowców? Boisz się, że potrącisz? To się, kurwa, zatrzymaj! Albo chociaż rozejrzyj... A jak to ci nie pomoże, to idź oddać prawo jazdy do właściwego urzędu.
- "Zmiany wprowadzamy w trosce o bezpieczeństwo rowerzystów. Co z tego, że cyklista miał pierwszeństwo na swojej drodze, jeśli zginął pod kołami?" Paniepośle Jasiński, mam wielką prośbę: nie wpierdalaj się pan w moje bezpieczeństwo w taki sposób! Dlaczego chcecie mi narzucać bezpieczeństwo przez utrudnianie mi życia zamiast je zapewniać przez konsekwentne egzekwowanie istniejących przepisów, Bug raczy wiedzieć (mówiłem już, że to mądra rzeka, ale, cholera, niemowa).
W gruncie rzeczy, wracamy do podstaw: inicjatorzy tego,jak nazwisko ich przedstawicielki wskazuje, bubla intelektualnego są - uwaga, uwaga - kierowcami. I "dobrze" chcą nam zrobić tylko po to, żeby im było lepiej. A maszyniści niech się teraz nie śmieją, na nich też przyjdzie, nomen omen, kolej...
Na koniec jedna drobna sprawa.Zielone światło na sygnalizatorze oznacza wolną drogę. Fakt, że jakiś kierowca wjedzie na przejście/przejazd i kogoś potrąci (czy tylko postraszy), gdy na nim się świeci zielone jest dowodem na nieznajomość lub świadome naruszenie przepisów. A przepisy są jasne - tzw. zielona strzałka (bo w zasadzie tylko i wyłącznie ona może doprowadzić do takiej kolizji) to warunkowe zezwolenie na skręt. A warunkiem jest właśnie zachowanie szczególnej ostrożności i przepuszczenie wszystkich, którzy mają "niewarunkowe" zielone światło.
Co do przejść/przejazdów bez sygnalizacji, szczególnie przejazdów na DDR prowadzących wzdłuż ulic (przecznice, zjazdy do posesji itp.), należy przyjąć, że obecne przepisy są dobre, a wzmocnić trzeba ich egzekwowanie i edukację kierowców, również przez poprawę oznakowania.
Chciałem jeszcze wyrazić uznanie dla Pani Posłanki Ewy Wolak. Jak widać, nie wszyscy "wybrani spośród ludu" są debilami, a ona jest tu chyba jednym z najjaśniejszych wyjątków (mimo, że jeździ samochodem) potwierdzających, niestety, regułę.
P.S. Jeżeli ktoś szuka pomysłu jak liczbę ofiar wypadków drogowych od ręki ograniczyć o ponad 95% to służę pomocą. Pomysł jest tajny i opatentowany, więc mogę zdradzić tylko tyle, że jest inspirowany brytyjskim tzw. prawem czerwonej flagi z przełomu XIX i XX wieku i niewiarygodnie skuteczny. A skoro można chcieć uchwalić nawet najdurniejszy przepis, dlatego, że być może uratuje choćby jedno życie to ten, ze swoimi pewnymi tysiącami uratowanych, broni się przed każdym zarzutem :D
Niby co w tym złego? Ot, rowerzysta ma się upewnić czy nic w niego nie wjedzie... Ale, ale. Czy kogoś tu czasem zdrowo nie pojebało? Rowerzysta na przejeździe rowerowymz sygnalizacją świetlną, mając bezwzględne pierwszeństwo ma się zatrzymywać? Czy to nie tak, jakby kazać pociągom zatrzymywać się przed wszystkimi strzeżonymi przejazdami kolejowymi bo a nuż dróżnik zasnął? No, pojebane jak nic...
A dlaczego nie wprowadzić obowiązku by to samochody zatrzymywały się przed KAŻDYM przejściem dla pieszych i przejazdem rowerowym, niezależnie nawet czy ktoś na nie wchodzi/wjeżdża czy nie? Przecież, zgodnie z prawem, pieszy na przejściu i rowerzysta na przejeździe mają pierwszeństwo. Tak, jak pociąg na swoim przejeździe. Niech się zatrzymują również gdy mają zielone światło. Tak, rozszerzmy to jeszcze na zwykłe skrzyżowania - każde auto ma się zatrzymać przed każdym skrzyżowaniem, również tym z sygnalizacją świetlną, także kiedy świeci się zielone! Ot co! Wiadomo przecież, że niektórzy kierowcy przejeżdżają czasem na czerwonym, więc gdyby taki obowiązek istniał, znacznie spadłaby liczba wypadków i ich ofiar.
Popierdolony pomysł, nie? Niby na szczęście fikcyjny, ale niestety dokładnie tak samo kretyński jak ten rzeczywisty.
Ten prawdziwy jest jeszcze dodatkowo sprzeczny z podpisaną i niedawno wreszcie wcieloną u nas w życie Konwencją Wiedeńską o ruchu drogowym czyli sama idea jego publicznego przedstawienia źle świadczy o yntelygencji i woli pomysłodawców. Inwektyw wobec nich nie używam tylko dlatego, że nie uśmiecha mi się być ciąganym po sądach za pomówienie czy inne urażenie dumy i godności osobistej (a nasi
Co do merytoryki:
- ciekawe któreż to rozwiązania skandynawskie i holenderskie są niby podobne do tego gówna, które wyszło spod rąk (dup?) grupy pod kierownictwem pani Bublewicz?
- jaki związek ze wspomnianą przez
- "Dziś skręcający w prawo kierowca nie ma pewności, czy nie potrąci pędzącego po przejeździe rowerzysty". No, ja piedolę... Od kiedy to rowerzyści (czy piesi) mają się przejmować komfortem psychicznym kierowców? Boisz się, że potrącisz? To się, kurwa, zatrzymaj! Albo chociaż rozejrzyj... A jak to ci nie pomoże, to idź oddać prawo jazdy do właściwego urzędu.
- "Zmiany wprowadzamy w trosce o bezpieczeństwo rowerzystów. Co z tego, że cyklista miał pierwszeństwo na swojej drodze, jeśli zginął pod kołami?" Panie
W gruncie rzeczy, wracamy do podstaw: inicjatorzy tego,
Na koniec jedna drobna sprawa.Zielone światło na sygnalizatorze oznacza wolną drogę. Fakt, że jakiś kierowca wjedzie na przejście/przejazd i kogoś potrąci (czy tylko postraszy), gdy na nim się świeci zielone jest dowodem na nieznajomość lub świadome naruszenie przepisów. A przepisy są jasne - tzw. zielona strzałka (bo w zasadzie tylko i wyłącznie ona może doprowadzić do takiej kolizji) to warunkowe zezwolenie na skręt. A warunkiem jest właśnie zachowanie szczególnej ostrożności i przepuszczenie wszystkich, którzy mają "niewarunkowe" zielone światło.
Co do przejść/przejazdów bez sygnalizacji, szczególnie przejazdów na DDR prowadzących wzdłuż ulic (przecznice, zjazdy do posesji itp.), należy przyjąć, że obecne przepisy są dobre, a wzmocnić trzeba ich egzekwowanie i edukację kierowców, również przez poprawę oznakowania.
Chciałem jeszcze wyrazić uznanie dla Pani Posłanki Ewy Wolak. Jak widać, nie wszyscy "wybrani spośród ludu" są debilami, a ona jest tu chyba jednym z najjaśniejszych wyjątków (mimo, że jeździ samochodem) potwierdzających, niestety, regułę.
P.S. Jeżeli ktoś szuka pomysłu jak liczbę ofiar wypadków drogowych od ręki ograniczyć o ponad 95% to służę pomocą. Pomysł jest tajny i opatentowany, więc mogę zdradzić tylko tyle, że jest inspirowany brytyjskim tzw. prawem czerwonej flagi z przełomu XIX i XX wieku i niewiarygodnie skuteczny. A skoro można chcieć uchwalić nawet najdurniejszy przepis, dlatego, że być może uratuje choćby jedno życie to ten, ze swoimi pewnymi tysiącami uratowanych, broni się przed każdym zarzutem :D