Jak mogłem tego wcześniej nie znaleźć??
Nie ma drugiego kawałka, który tak by mi odpowiadał swoim przekazem i wyrażał przyjemność płynącą z jazdy.
Ludzie, idzie wiosna... posłuchajcie więc i wsiadajcie na rowery! A potem tylko byle tak dalej do następnej wiosny.
Tym bardziej, że smutno mi się robi kiedy czytam narzekania na komunikację miejską, której przeciwstawia się samochód jako jedyną alternatywę. O zbiorkomie nie ma co pisać - każdy widzi jaki jest. Natomiast dlaczego samochód?
Czy stanie w korku da choć promil przyjemności płynącej z jazdy rowerem? Czy to może określenie "leming" musi również definiować człowieka tępo stojącego w sznurku sobie podobnych? W imię czego? Własnej wygody? Bo na pewno nie rozsądku. Na pewno nie oszczędności czasu ani pieniędzy. Na pewno nie w imię zdrowia. Chyba jedynie w imię doraźnego wspierania budżetu państwa (przecież na dłuższą metę to i tak się budżetowi nie opłaca). I posiadania kolejnego wdzięcznego tematu do narzekań. Bo korki, bo nie ma gdzie parkować, bo szyby trzeba było odskrobać, bo fotoradary, bo piesi, bo światła, bo paliwo (znowu) drożeje...
Jesteśmy ludem zabieganym, wiecznie zestresowanym, spiętym i spóźnionym. Spokojna jazda rowerem "zaprowadza w mózgu nowy ład" - odpręża, oczyszcza, daje chwilę wytchnienia od ciągłego biegu i wcale nie musi trwać dłużej niż pokonanie tej samej trasy autem czy komunikacją miejską.
W narodzie pokutuje (choć i tak już coraz mniej) niestety mylne wyobrażenie roweru jako "czegoś takiego", na czym po lasach, polach i parkach wypruwają swoje żyły bezdzietne cyborgi w obcisłych gatkach, kolorowych obślizgłych od potu koszulkach i obowiązkowych kaskach. Ewentualnie wiejskiego pojazdu kursującego na trasie stodoła-GS-stodoła. Wolny Rower krótko i treściwie się rozprawia z takimi antyrowerowymi mitami. Jak większość wymówek, nie mają one wiele wspólnego z rzeczywistością, a ponieważ są wygodne to używają ich nawet osoby, które dobrze wiedzą o ich fałszu. Coś to na zasadzie "nie wiem więc się wypowiem" czy "nie próbowałem ale i tak wiem, że będzie do dupy".
Nie każdy musi lubić jazdę rowerem. Do takich i tak nie dotrę. Ale gros osób, które znam otwarcie deklaruje, że na rowerze jeździć lubi. Następnie jednak najczęściej stosują jedną z 10 wymówek (cały repertuar znam na pamięć) i czują się usprawiedliwione. Właśnie do nich należy dotrzeć. Choćby po to, by ci, którzy roweru nie lubią nie musieli stać w korkach ani jeździć "na glonojada".
Swoją drogą, jakiś tydzień temu obudziłem się standardowo o 7. rano, wyjrzałem za okno, zobaczyłem, że znowu nawaliło śniegu i dalej gęsto sypie. "Cholera, ferie są, ruch mniejszy, może dzisiaj jednak pojadę do roboty autem?" - pomyślałem. Wyszedłem na balkon coby sobie spokojnie zapalić jednego porannego, zerknąłem na parking. "A chuj*... nie chce mi się go odśnieżać...". Wygląda na to, że rowerem jeżdżę z lenistwa :p
*[cytat dosłowny; nic nie poradzę, że moje myśli się nie cenzurują]